W obsadzie znalazły się przypadkowe osoby, które nieoczekiwanie ujawniły charyzmę i talent aktorski.
Pani Sheryl Lee była przecież tylko statystką, która miała "zagrać" trupa - okazało się, że ma coś w sobie, w prequelu dostała nawet główną rolę, rolę trudną, z którą jednak poradziła sobie znakomicie. Później nie zrobiła wielkiej kariery, ale filmografię ma dość długą.
Pan Michael J. Anderson w "Twin Peaks" zagrał bardzo charakterystyczną postać - karła z koszmarów, gadającego od tyłu. Później grał też w innych produkcjach (m.in. "Mulholland Drive"), a w "Carnivale" zagrał główną postać. I to jeszcze jak zagrał! Ten charakterystyczny głos, dykcja, akcent, gesty, mimika twarzy...
Pan Frank Silva, serialowy "Bob" - na planie znalazł się przypadkowo, a tymczasem został doskonale zapamiętany. Czym byłby ten serial bez "Boba", bez jego diabolicznego spojrzenia i demonicznego śmiechu?
Lee jest zjawiskowa w "BACKBEAT"!
A to na nostalgię:)
https://www.youtube.com/watch?v=swiVa2LqO04
Dialog Kyle'a MacLachlana (agent Cooper) z przebranym za kobietę... Davidem Duchovnym:
- Myślałem, że nie interesujesz się już dziewczynami.
- Może i noszę sukienkę, ale majtki wkładam po staremu, jeśli wiesz, co mam na myśli.
- Nie bardzo.
:-)
I już jest dziwnie.
Dlatego ten serial jest jedyny w swoim rodzaju.
Dlatego jest ponadczasowy.
Na osłodę obrazek z epoki:
Goodbye horses!
http://theplaylist.net/remember-late-jonathan-demme-great-video-essay-use-close- 20170426/